Gdy widzę uśmiech na twarzach ludzi, którym choćby w małym stopniu udało mi się pomóc, czuję się wspaniale.
Wtedy wiem, że mój dzień został w pełni wykorzystany. Dzięki pracy w wolontariacie „tych dni” było o wiele więcej. Moją działalność rozpoczęłam niewielkim krokiem, a mianowicie w Towarzystwie Przyjaciół Dzieci. Tam pomagałam maluchom w lekcjach lub bawiłam się z nimi.
Rok później zaczęłam uczęszczać do Domu Pomocy Społecznej. Okazało się to „skokiem na głęboką wodę”. Gdy po raz pierwszy odwiedziłam tą placówkę, byłam zszokowana. To, co tam zobaczyłam na zawsze odmieniło moje nastawienie do życia. Czułam niesprawiedliwość do Boga za to, że pozwolił na cierpienie tylu dzieci, ale zarazem wdzięczność za wszystko, co ja otrzymałam. Mimo trudności pogodzenia się z tym nadal chodzę odwiedzać osoby niepełnosprawne, ponieważ myśl, która tkwi we mnie, że w jakimś malutkim stopniu utwierdzam je, że nigdy nie zostaną same, sprawia, że czuję się ludzka.
Działania charytatywne nauczyły mnie i dalej uczą jakim powinnam być człowiekiem. Wolontariat dał mi bardzo wiele, mimo że nie oczekiwałam niczego w zamian.
Oliwia Prawdzik